Można było się wyspać. Nasz lot, jeśli dziś nie byłby odwołany, to byłby o 21.35. Więc bez pośpiechu. Jednak wyszłyśmy z hotelu około 16, spodziewając się kolejek do przebukowania biletów i kontroli lotniskowych.
Zimno, ale znośnie. -4 to nie -20:) Tylko mokro, a buty niezimowe. Ale przecież na lotnisku ciepło, to wyschną. Miało być: taksówka-lotnisko-załatwienia-lot-cel. Było znów nieco inaczej.
Dojście po mokrym i śliskim do metra-metro:)-lotnisko-ogromnagigantcznanieopisanie kolejka-kombinacje-mniejsze kolejki-długie czekanie-odesłanie spod okienka do innego nie załatwienie nic i ponowne czekanie do tej pierwszej kolejki-w międzyczasie informacja o odwołaniu dzisiejszego lotu-załatwienie przebukowania!-powrót metrem i piechotą (znów zimno i mokro)-ciepło, znów hotel.
Możemy lecieć dalej dopiero we wtorek. Więc nieoczekiwanie mamy 3 dni w Stambule. 3 dni wakacji;D Hm, tyle że w zimie zazwyczaj jeździ się chyba na narty;D
To nic. Mamy, co nam dane. Żeby zobaczyć coś w centrum w nieco większym komforcie, przydałoby się skombinować ciepłe buty, dodatkowe skarpetki i czyste koszulki. Będziemy próbować:)


Jak dobrze, że jesteśmy we trzy! (Do wtorku we trzy, bo trafiła na nas i zagadała na lotnisku wczoraj Marta, która leci do Tanzanii i której też odwołali lot; razem się lepiej funkcjonuje i kombinuje, każdy coś wniesie dobrego:)) Jestem ogromnie wdzięczna za to!:)