Z tego wszystkiego nie napisałam w ogóle o moim przybyciu do Lusaki i drodze do Lindy samochodem z Johnem i Thomasem, jego kuzynem. I z pierwszymi szokami i wrażeniami.
(o tym, że nie dotarł mój bagaż chyba nawet nie musiałam pisać;p)
W Zambii jeździ się lewą stroną ulicy. Pierwszy raz tak jechałam, przedziwne uczucie. Najbardziej przy skręcaniu. Jakby zaraz miało się wjechać w jadące samochody 🙂
Jechaliśmy przez ronda, przez światła, normalnie jak u nas.
Po drodze jak się jedzie stoją różni ludzie i chcą sprzedawać przeróżne rzeczy przez okna samochodów. U nas też się to spotyka, ale tutaj w skali makro. Chcą żeby kupić spodnie (stoją ze spodniami w reku), rybę (z rybami za ogony), owoce, gry (widziałam nawet scrabble i monopoly), okulary przeciwsłoneczne (na takim wielkim panelu do wyboru, nie że jedne)…
Parkowanie. Są tez tacy od parkowania. Ze robią ci miejsce i płać. Albo jak wyjeżdżasz, to robią „lukę” w ruchu żebyś mógł tyłem wyjechać. Nie musisz płacić, ale mogą się wkurzyć. Poza tym przecież zrobili ci przysługę, nie?)
Stawaliśmy po drodze na zakupy – na czymś jakby targu, ze stoiskami na zewnątrz i sklepami na wpół otwartymi, zadaszonymi; oraz w centrum handlowym Makeni Mall. To były dwa światy.
Makeni Mall zupełnie jak zwykła galeria handlowa. Sklepy z wszystkim, restauracje, bank.
Natomiast targ – jakby świat lokalny. Dużo stoisk, z wszystkim, ubrania, materiały, owoce, ryby; wąskie przejścia, dużo ludzi.
Makeni Mall – budynek dość nowoczesnej galerii, a przed zwykły duży parking. Targ – parkingi przydrożne, gdzieniegdzie kałuże, błoto, budynki dość zaniedbane, niektóre częściowo zburzone. A w tle szklany wieżowiec (mam zdjęcie, wstawię po powrocie).
***
Zatem centrum – jeden świat. Ludzie poubierani raczej po europejsku, mający samochody, dobre smartfony.
Potem dotarliśmy do Lindy.
Linda – drugi świat. Brak asfaltowych dróg, tylko takie ziemiste, nierówne; maleńkie domki, niektóre z ogrodzeniami z trzciny, nieliczne z murowanym, większość nieogrodzone. Ludzie ubrani w większości skromnie, kobiety w chitenje, coś noszące na głowach.
A takich dzielnic jak Linda jest więcej. I są ogromne.
Cała Lusaka to po prostu co najmniej dwa światy.